Pewna koincydencja sprawiła, że pomimo bardzo zakręconego weekendu udało się nam wybrać na wycieczkę. Tym razem Rezerwat Przyrody Białowodzka Góra nad Dunajcem i tzw. Zamczysko, a dokładniej punkt widokowy Lemiesz (tak oznaczony na mapach). Nazywany jest wybitnym (czyli wyróżniającym się wysokością na tle najbliższego otoczenia) cyplem północno — wschodniego ramienia Białowodzkiej Góry.
Słów kilka o grodzisku na Białowodzkiej Górze i Zamku Lemiesz
To, że na Białowodzkiej Górze było grodzisko, nie podlega raczej dyskusji. Świadczy o tym wygląd terenu. Otóż końcowa część cypla została odgrodzona ziemnymi wałami oraz suchą fosą. Majdan grodu ma wydłużony kształt. Badania archeologiczne wskazują, że teren ten zamieszkiwały ludy należące do kultury łużyckiej (środkowa i młodsza epoka brązu oraz wczesna epoka żelaza – ok. 1300 r. p.n.e. – 400 r. p.n.e.) tworząc gród lub osadę obronną. Archeolodzy twierdzą, że gród ten się rozwijał, a na przełomie XIII i XIV wieku znajdowała się w tym miejscu spora osada obronna, a nawet zameczek. W literaturze, np. „Żywocie św. Kingi” czytamy o XVI – wiecznym zamku broniącym Doliny Dunajca. Wielu badaczy twierdzi, że mogło chodzić właśnie o zamek na Białowodzkiej Górze.
Nasza wycieczka na „Zamczysko”
Wycieczkę zaczęliśmy od kaplicy Miłosierdzia Bożego Białawoda – Rozdziele, gdzie przyjechaliśmy samochodem. Następnie skierowaliśmy się w stronę Kaplicy pw. Matki Bożej Królowej Polski, która mnie osobiście bardzo zauroczyła. Znajduje się na wzniesieniu z pięknym widokiem i panuje wokół niej pewien tajemniczy klimat. Wędrując dalej szlakiem zielonym weszliśmy do Rezerwatu Przyrody Białowodzkiej Góry nad Dunajcem, a następnie doszliśmy do platformy widokowej. Trasa prowadzi częściowo przez ubite drogi polne, częściowo przez las. Liczy ok. 2 km w jedną stronę. Oczywiście nie jest to trasa bardzo wymagająca, jednak dla naszych małych dzieci było to spore wyzwanie – wiecie, dużo kamieni, podejścia pod górę, korzenie drzew. Nie korzystaliśmy nigdy z nosideł górskich i korzystać nie będziemy.
Mamy trójkę małych dzieci, więc po pierwsze byłoby to trochę trudne w praktyce, po drugie chcemy nauczyć ich wędrowania na własnych nogach. Dlatego też nie wybieramy się jeszcze w wysokie góry. Zależy nam na tym, aby krok po kroku, od najniższych szczytów, zdobywali umiejętności i przyzwyczajali swoje mięśnie do tego typu wysiłku. Chodzenie po górach to nie tylko radość ze zdobycia szczytu, ale satysfakcja, że zrobiło się to samemu – i chcemy, aby dzieciaki poczuły tę satysfakcję na własnej skórze!
Trochę jak na Sokolicy, a raczej: na Sokolicy jak na Zamczysku
Kiedy naszym oczom ukazuje się punkt widokowy, trudno oprzeć się wrażeniu, że miejsce to bardzo przypomina Sokolicę. Chociaż z mojej perspektywy, to raczej Sokolica przypomina punkt widokowy na Zamczysku. W obu przypadkach mamy szczyt, sosnę zawieszoną nad przepaścią oraz widok na kręty Dunajec. Widok zapiera dech w piersiach. Śmiem twierdzić, że jest znacznie lepszy niż widok z Sokolicy. Dzieciakom bardzo się podobało!
@Nowiccyteam B&A&Z&M&M